Izz |
Wysłany: Nie 12:39, 27 Sty 2008 Temat postu: Poprostu opowiadanie :) |
|
no dobra^^ Dodam tu coś co kiedyś pisałam z kumpelą, ale poprzestałyśmy na 4 odcinkach I odrazu tutaj dodtam te 4 Może jeszcze ją namówie żebyśmy to kontynułowały?
***************************************
Dochodziła północ gdy w całym mieszkaniu można było slychać trzask zamykanych z trzaskiem drzwi frontowych. Ojciec pewnie znów wrócił pijany-pomyślała brązowłosa i szybko przekręciła srebrny klucz w drzwiach nie chciała znów być pobita. Westchnęła i wyszła na balkon zimne powietrze sprawiło,że na jej ramionach pojawiła się gesia skórka, ale nie zwracała na to uwagi. Wpatrywała się w gwieździste niebo, skupiając się szczególnie na jasno świecacej gwieździe. Zawsze kiedy było jej źle wpatrywała się w nią wieżąc, że jej druga połówka kimkolwiek jest też się w nią wpatruje...Jej rozmyślania przerwało walenie do drzwi i wrzaski ojca
-Otwieraj ty szmato! Kto ci pozwolił zamykać drzwi!? Zatkała uszy palcami nie była w stanie tego słuchać...Powtarzało się to co wieczór...Kiedyś naiwnie otworzyła drzwi...do dzisiaj tego żałuje...o dziś pamięta jak ojciec raz za razem uderzał ją skórznym paskiem tak,że na jej skórze powstawały czerwone pręgi. Weszła do pokoju i schowała sie pod kołdrę ponieważ krzyki były coraz głośniejsze tak samo jak uderzenia w drzwi. Nagle usłyszła to czego najbardziej sie obawiała...Huk drewna uderzającego o podłogę. Bała się...czuła jak znienawidzona jej osoba zbliża się coraz bardziej. Otuliła się mocniej kołdrą jednak po chwili została bez niej gdyż ojciec zdarł ją jednym ruchem ręki. Skuliła się na łóżku a on zaczał ją tłuc cos tam mówił al eona tego nie słyszła chciała żeby to sie wreszcie skończyło po jej twrzy spływały całe strumienie łez...Nie wiedziała ile to trwało...On (nie była go w stanie inaczej nazywać)po prostu wyszedł, a w pomieszczeniu zapanowała jcisza przerywany jedynie szlochami dziewczyny. Z trudem podniosła się z białej pościeli i podeszła do szafy wyciagając wilką czarno-czerwoną torbę...Nie chciała tak żyć...miała tego dość. Szybko i bez zastanowienia wrzucała do środka co popadnie byle tylko jak najszybiciej z tąd odejść. Na siebie zarzuciła czarne bojówki,czarną bluzkę i czerwonę bluzę. Spakowaną torbę zarzuciła z balkonu już miała sama wychodzić gdy zoriętowała się że nie ma przy sobie zadnych pieniędzy. Zawróciła i zeszła do kuchni a nastepnie wyjęła z portfela ojca 500 zł...Chyba powinno wystarczyć. Zwinęła banknoty i schowała do kieszeni, a następnie wyszła z domu. Pod balkonem leżała jej torba zarzuciła ją na ramię i szybko ruszyła w stronę dworca kolejowego.Postanowiła, że pojedzie do matki do Magdebura...w końcu z jej niemieckim nie było najgorzej ponieważ jej rodzicielka jeszcze przed rozwodem dobrze znała jej ojeczysty język tak dobrze jak Polski. Kupiła bilet i usiadła na zielonej ławce z której ze starości już odpadło połowę farby. Do odjazdu pociągu miała jeszcze 20 minut. Rozejrzała się po stacji wszędzie było pusto jedynie przy plocie siedział jakiś narkoman który nie zwracał na nią uwagi. Wyciągnąła z bocznej kieszonki torby mp3 i włączyła sobie Green Day ,,American Idiot''. Wsłuchując się w głos Billego Joe myślała o tym jak będzie gdy dojedzie na miejsce. Wreszcie na stacje wjechał pociąg z piskiem kół. Melanie weszła do środka i zaczęła szukac wolnego przedziału. Nie miała zamiaru z nikim rozmawiać. Zresztą tak było od dawna...co prawda kiedyś miała przyjaciół ale teraz nikt jej nie lubił. W końcu znalazła pusty przedział i weszła do niego zaciągając zasłony. Miała nadzieję, że nikt nie dosiądzie do jej przedziału. Oparła głowę o zimną szybę. Nie minęły dwie minuty, gdy pociąg ruszył. Poczuła dziwne uczucie, że opuszcza ważne miejsce w swoim życie. Nie żałowała. Postanowiła, że zacznie teraz nowe, lepsze życie. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że przewróci się ono do góry nogi. Niekoniecznie na lepsze. Przymknęła oczy i próbowała ułożyć sobie plan powitania z matką. W końcu nie wiedziała się z nią pond rok. I co miała jej powiedzieć? ‘Mamo, ojciec mnie katuje, nie wrócę tam. Przyjmiesz mnie pod swój dach?’
-To bez sensu- Mruknęła i odsłaniając zasłonkę, spojrzała w niebo. Z nadzieją wpatrywała się w nie, jakby oczekując pomocy. Ukojona rytmami ‘Boulevard Of Broken Dreams’ szybko zasnęła...
^^__________^^
Obudził ją chłodny powiew wiatru i lekki huk. Przetarła leniwie oczy i rozejrzała się po przedziale. Omiotła ‘pomieszczenie’ wzrokiem i napotkała na otwarte drzwi, nic więcej. Nagle podskoczyła:
-Gdzie moja torba!?- Krzyknęła. Wybiegła szybko z przedziału. Za późno. Zdążyła tylko zobaczyć chłopaka, uciekającego z jej bagażem, co skomentowała siarczystym przekleństwem.
-Extra!- Mruknęła, wchodząc z powrotem do przedziału. Opadła na siedzenie. Wyłączyła mp3 i wsadziła do kieszeni. Jedyne, co jej zostało. Postanowiła nie zamykać nawet powiek, by teraz nie ukradli jej samej. Nie musiała czekać długo, bo już po chwili usłyszała głos oznajmujący, że dojechali do Magdenburga. Podniosła się szybko. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i przytulić do mamy. Wysiadła z pociągu i rozejrzała się po okolicy. Ruszyła na postój taksówek. Wsiadła, do pierwszej lepszej. Podała kierowcy dokładny adres, który znała nie pamięć. Czytała po kilkanaście razy jeden, jedyny list wysłany przez jej matkę i uczyła się na pamięć jej adresu, nie raz wyobrażając sobie ucieczkę z domu. Wiedziała, że kiedyś to się przyda. Przydało… Domek mieścił się na obrzeżasz miasta. Droga trwała ok. 20 minut. Na szczęście Melanie była na tyle mądra, że pieniądze schowała do kieszeni bluzy. Gdy dojechali na miejsce zapłaciła kierowcy i wysiadła z auta. Nie wiele myśląc ruszyła wzdłuż domków jednorodzinnych. 20, 22, … Przeszła jeszcze kawałek i wreszcie natrafiła na dom z numerem 28… W oknach nie paliło się światło. Lekko ją to zaniepokoiło. Teraz poczuła, że trzęsą się jej nogi… Już kolejny raz powtarzała sobie w głowie formułkę, którą ułożyła sobie jadąc po drodze. Otworzyła furtkę i wbiegła po schodkach na ganek. Nagle jak oparzona spojrzała w bok. Usłyszała jakieś głośne śmiechy dochodzące z domku obok. Pokręciła głową. Odetchnęła kilka razy i zadzwoniła dzwonkiem do drzwi… Cisza… Raz, drugi… Nic:
-Sabine, jesteś tam?- Krzyknęła lekko. Zapukała mocniej w drzwi. Cisza…- Sabine!- Krzyknęła- Otwórz, to ja, Melanie!!!- Uderzyła mocniej w drzwi- Twoja córka- szepnęła niedosłyszalnie i osunęła się na ziemię. Zakryła rękami twarz i odetchnęła głęboko.
-Nie poddam się- Stwierdziła-Nie tyle przeżyłam, żeby być teraz odtrącona- Powiedziała sama do siebie. Wstała, otrzepała spodnie i zeszła z ganku. Minęła bramkę i ruszyła w kierunku kolejnego domu, skąd dochodziły głośne śmiechy.
-A panienka tu, po co?- Usłyszała za sobą, wchodząc po schodach. Odwróciła się momentalnie. Zobaczyła przed sobą postawnego mężczyznę ubranego na czarno…
-Ja… ja…- Zająknęła się ze strachu
-Fanka?- Podniósł śmiesznie jedną brew
-Co?!- Wmurowało ją. Że niby tego czarnego goryla, czy co? Prychnęła w myśli.
-To do widzenia- Złapał ją za rękę i pociągnął a sobą. Dziewczyna oszołomiona, zaczęła się wyrywać.
-Ej, puść mnie facet, co?!- Uderzyła go pięścią, na co nie zareagował- Chcę się tylko zapytać, czy mieszka tam w domu obok Sabine Schwarz!!!- Zaczęła wrzeszczeć
-Jasne a ja jestem Yetti- Prychnął goryl
-Podobny nawet jesteś!- Krzyknęła i zaparła się rękoma o framugę drzwi wejściowych…
^^__________^^
-Co tam się dzieje?!- Chudy chłopak wstał od stołu, podchodząc do okna. Zawtórowały mu także dwie starsze kobiety.
-Słyszałam jakby ktoś mnie wołał- Rzuciła blondynka, której włosy opadały na szczupłe ramiona.
-Spokojnie Sabine, to na pewno tylko jakaś fanka chłopców- Druga puściła oczko do syna, stojącego przy oknie. Nic nie odpowiedział, odsłaniając firankę…
-Ona woła panią- Zwrócił się do blondynki.-Sprawdzę to…-Rzekł nie czekając na odpowiedź reszty. Podszedł do drzwi wejściowych i bez namysłu nacisnął klamkę…
^^__________^^
-Puszczaj!!!- Wrzasnęła kolejny raz Melanie, i kopnęła goryla w nogę. Naglę drzwi się otworzyły, a facet łapiąc się za nogę, puścił dziewczynę, która bezwładnie upadła na deski werandy. Przed swoimi oczami zobaczyła czubki jakiś butów… Ostrożnie spojrzała w górę. Szok.:
-Kur*a, … TheBill?!?!?!
-Stało się coś?- zapytał chłopak
-Nic co mogło by ciebie obchodzić- warknęła i szybko wstała otrzepując spodnie.
-Mówiła,że szuka Sabine Schwarz...-powiedział ochroniarz.
-To prawda???-dopytywał się brunet nie zrażony niezbyt miłą odpowiedzią. Dziewczyna tylko prychnęła. Nagle w drzwiach pojawiła się blondynka.
-Chodzi o mnie???- zapytała się i spojrzała najpierw na Billa potem na ochroniarza a na końcu na brązowo włosą dziewczynę. Jej twarz zamarła w wyrazie zdziwienia
-Melanie??Co ty tu robisz???-zapytała kobieta. Dziewczyna jednak nie odpowiedziała tylko podbiegła do matki i ją przytuliła. Całą przygotowane powitanie szlag trafił.
-Co się stało???-zapytała
-To jest rozmowa w cztery oczy- powiedziała dziewczyna i spojrzała z pogarda na Kaulitza.
-Dobrze. W takim razie pójdziemy do domu. Kobieta poszła jeszcze po torebkę i razem z córką skierowała się w kierunku domu z numerem 28. Usiadły w kuchni.
-No to słucham- powiedziała Sabine i spojrzała dziewczynie prosto w oczy. Melanie westchnęła i zaczęła swoją opowieść. W niektórych momentach było jej szczególnie ciężko jednak jakoś dobrnęła do końca...Zostało jej jedynie najważniejsze pytanie. To które tak bała się zadać
-Cz..Czy będę mogła z tobą zamieszkać- zapytała niepewnie. Na jej policzkach było pełno łez, których nie mogła powstrzymać. Patrzyła z nadzieją na matkę, a ta wstała i ją po prostu przytuliła.
-Oczywiście że będziesz mogła! Gdybym wiedziała, że ojciec cię tak traktuje już dawno zabrałabym cię do siebie!-powiedziała kobieta na co Melanie rozpłakała sie jeszcze bardziej.
-Pokażę ci twój pokój, a gdzie masz bagaż???
-Ukradli mi w pociągu- mruknęła
-No to będziemy musiały jechać na zakupy- powiedziała Sabine i się uśmiechnęła. Melanie odwzajemniła uśmiech i ruszyła za matką po schodach. Pokój który dostała bardzo jej się spodobał. Miał bordowe ściany i dębowe meble. Najbardziej cieszyła się z balkonu i z tego, że wychodził na północ dzięki czemu będzie mogła ciągle obserwować swoją gwiazdę! Na dodatek miała fajny widok na ogród i las w oddali a nie na ulicę i inne domy. Jedyne co ją dręczyło to takie okropne sąsiedztwo chociaż wiedziała że połowa europejskich dziewczyn chciało by się znaleźć na jej miejscu. Taa pedał i spółka jak nazywała Tokio Hotel...Co prawda nie słyszała jeszcze ich piosenek ale sam wygląd ją odstraszał i to czego się naczytała o nich w gazetach.
-Melanie chcesz jechać teraz na zakupy???- zapytała się jej Sabine. Dziewczyna uśmiechnęła się i pokiwała głową na tak. Po chwili siedziała już w srebrnym Cadillacu.
-Jaka ona musi być bogata- przeszło jej przez myśl. Duży dom, super samochód...Gdy pomyślała o tym jak jej się żyło w Polsce. Nawet nie miała porządnego pokoju a tutaj...
-Jesteśmy na miejscu- powiedziała jej matka. Melanie wyszła z samochodu i stanęła przed wiekim centrum handlowym.
-No to masz 1000 Euro idź kupić co chcesz a ja pójde do kawairni bo umówiłam się z Simone-powiedziła kobieta i odeszła. Zielonoka stała oniemiała z pieniądzmi w rękach. Jeszcze nigdy nie miała tyle kasy na raz! Orzasnęła się i weszła do pierwszego lepszego sklepu. Jednak widząc w nim pełno różowych bluzek króciótkich spódniczek wyszła z niego i postanowiła poszukac czegoś dla siebie. W końu znalazła sklep o prostej nazwie ,,Rock shop''. Weszła do niego i odrazu zanurkowała w ciuchach. Kupienie wszystkiego czego chciała zajęło jej z 3 godziny. Jednak była bardzo zadowolona;] Kupiła: 5 par długich spodni :1 bojówki moro, czarne jeansy, niebieskie z czaszką na kieszeniach, 1 fabrycznie gniecone i jedne zwykłe2 pary rybaczek:1 jeansowe,a drugie czarne z czarnymi rzemykami po bokach,.7 bluzek z krótkim rękawkiem,6 na ramiaczkach,2 z długim i 5 bluz. Do tego jeszcze trampki i dwie pary adidasów potem jeszcze jakieś dodatki no i tak wyszło że miała z 10 siatek. Zostało jej jeszcze troche kasy więc postanowiła że pójdzie do baru. Usiadła do stolika i zamówiła chessburgera i frytki nagle zachłysnęła się colą ponieważ zauważyła w rogu lokalu The`Billa i jego brata makaroniarza i co gorasza się na nią gapili. Starała się nie zwracać na to uwagi ale w końcu nie wytrzymała i podeszła do ich stolika ma oni popatrzeli na mnie zdziwieni.
-Czego się na mnie gapicie???
-A co nie można???-zapytał dredziaż z ironicznym uśmieszkiem
-Nie Kaulitz!Nie można!- warknęła
-A bo co???-zpytał tym razem czarny
-A bo to-powiedziałam i napluła mu do coli. A bliźniaków wmurowało. Wyszła szybko z baru biorąc torby. Jacy ci Kaulitzowie są wkurzający!-pomyślała i wyszła przed centrum gdzie czekała już na nią matka.
-O widzę, że zakupy udane- uśmiechnęła się kobieta. Patrząc na swoją córkę, którą ledwo było widać zza zakupów. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła.Wsiadł razem do auta i pojechały do domu. Melanie gdy tylko weszła do pokoju padła na łóżko. Jednak po chwili przyszła do niej Sabine i kazła jej pokazać co kupiła. A potem razem poukałdały wszystko w szafie. Gdy wszstko było już gotowe zesżły na dół. Sabine zrobiła im gorącej czekolady i zaczęły rozmowy których tak bardzo im obu brakowało...Gwiazdy rozjaśniały już niebo, gdy w domu Pani Schwarz rozmowa trwała z najlepsze. Odrzucona i ta, co odrzuciła. Nie, Melanie nie miała o to do matki żalu. Wiedziała, że rozwód to konieczność, a rok temu myśl o przeprowadzeniu się do obcego kraju była nie do pomyślenia. Więc została. Na własną prośbę…
-A jak Ci idzie w szkole, kochanie?- Zapytała zatroskana Sabine. Brązowowłosa upiła łyk gorącej czekolady, przygotowaną przez matkę i rozsiadła się lepiej na skórzanej kanapie w salonie. Przewróciła niezauważalnie oczami, na znak zniechęcenia do tego tematu:
-Dobrze- Mruknęła
-Wyczerpująca odpowiedź- Zachichotała jej matka.- Jutro pojedziemy Cię zapisać do gimnazjum. Może chłopcy będą mogli Ciebie podwozić, jak będą jeździli do…
-Co?!- Przerwała nagle i podskoczyła, jak oparzona na kanapie-, Jacy chłopacy?! Może mówisz o tych obojnia…-westchnęła- o tych obok?
-No tak, Bill, Tom,.- Odpowiedziała z uśmiechem. Dla Melanie zabrzmiało to: -No tak Pedał, Mop, dwa Tokio odpady.- Pokręciła głową, by oddalić te teksty czytane na anty blogach
-Nie, eee, lepiej nie. Oni pewnie mają dużo… ten no, do roboty, nie warto im zawracać du… głowy się znaczy;]
-Coś wymyślimy. A teraz idź już lepiej spać, bo już późno- pogłaska ją po głowie, na co Melanie skwitowała grymasem na twarzy.
-Jasne, do jutra.- Ucałowała matkę w policzek i przytuliła się do niej mocno. Poszła do pokoju…
-No i dupa- Skwitowała wchodząc do pokoju. Czy to możliwe? Pedał i makaroniarz , jako jej sąsiedzi? Z deszczu, pod rynnę… Trzasnęła mocno drzwiami i rzuciła się na łóżko. Kątem oka spojrzała w bok… Przez drzwi od balkonu widziała palące się światło w pokoju sąsiadów. Szczota. Czarnuch.?. Któryś z nich tam mieszkał. Zamknęła powieki i przywołała w myśli obraz zdębianych Kaulitz’ów w sklepie.
-No nieźle, Melanie- pochwaliła sama siebie, a na jej usta wstąpił cwany uśmieszek. Nie minęła sekunda, a jej otwarta dłoń spoczęła plackiem na jej czole- Matko, gadam sama do siebie:/ Schodzę na psy…- Zebrała się w sobie i wstała z łóżka. Niewiele myśląc podeszła do szafy, wyciągając jakąś bluzeczkę na ramiączka i bokserki. Rzuciła okiem na zegarek i ziewnęła przeciągle. 23:47… Spojrzała jeszcze raz w to okno i westchnęła głęboko…
-Mam dość…-Wyszła
^^__________^^
Bill Kaulitz po rozmowie z bratem () wymknął się szybko do pokoju.
-No i dupa- Powiedział, przekraczając próg pokoju. Miał za dużo na głowie. Nowa płyta, ciągle jakieś sesje i jeszcze ta dziewczyna. Jak jej było? A tak, Melanie… Diabeł w ciele anioła… Śliczna i okrutna. Trzasnął głośno drzwiami i rzucił się na łóżko. Odruchowa spojrzał w okno, i dostrzegł, że w pokoju naprzeciwko pali się światło. W głębi duszy chciał, by lokatorem tam mieszkającym, była śliczna Mel. Szybko jednak ta myśl uciekła z jego głowy, a na jej miejscu pokazała się scena ze sklepu. Dlaczego ona jest taka… zła… okrutna, niemiła, skwaszona, wściekła, dumna, śliczna… Zaraz, zaraz. Tego nie było w planie!
-No nieźle, Kaulitz!- Skwasił się, przypominając sobie, jak napluła mu do coli i ten diabelski uśmiech… -Matko, gadam sam do siebie:/ Schodzę na psy… - Pacnął się otwartą dłonią w czoło. Ociągając się zszedł z łóżka. Spojrzał na zegarek. 23:48…
Wyciągnął bokserki i już zbierał się do wyjścia, ale… Nie powstrzymał się pokusie i spojrzał w tamto okno… Nagle, jak na zawołanie zgasło tam światło…
-Mam dość…-Wyszedł
^^__________^^
Wzięła prysznic, umyła włosy i przebrała się. Nie miała już siły, więc zostawiła włosy mokre. Zabrała ubrania z łazienki i ruszyła do pokoju. Ułożyła wszystko dokładnie w kosteczkę i położyła równo na półkę. O tak, czasem przeklinała swój pedantyzm. Prawdziwy ideał? O nie, do tego jej daleko x]. Looknęła na dom sąsiadów. Zgaszone światło. Odetchnęła głęboko i ruszyła na balkon…
^^__________^^
Nawet nie miał siły się umyć… Opłukał tylko twarz wodą, przebrał się i wyszedł. Nie zapalając światła wszedł do room’a. Rzucił wszystko byle jak na krzesło i niewiele się tym przejmując wyszedł na balkon w towarzystwie paczki papierosów. Ideał? O nie, do tego mu daleko x] Chociaż wiele dziewczyn, właśnie za ideał go uważają (np. JA:P) Oparł się łokciami barierkę i wyciągnął papierosa. Nagle zauważył, jak ktoś otwiera drzwi balkonowe u jego sąsiadek. Przestraszył się nagle. Był w samych bokserkach, i strasznie nie lubił, gdy ktoś na niego patrzył w takim ‘stanie’. Przecież był gwiazdą… Nerwowo zaczął się oglądać za jakimś szlafrokiem. Nic. Gdy usłyszał hałas, szybko odwrócił głowę w stronę sąsiedniego balkonu i zobaczył… swoją sąsiadkę-Melanie, która narobiła hałasu potykając się o krzesło. Wyglądała wtedy jak mała, niezdarna dziewczynka w przykrótkiej bluzeczce i bokserkach. Widok Meli mimowolnie wywołał na jego ustach uśmiech. Cofnął się nagle w miejsce, gdzie padał cień. I obserwował… Przyglądał jej się dłuższy czas, aż zobaczył, że dziewczyna wpatruje się teraz w jego balkon. W końcu wyszedł z cienia, ale tak, by ujawnić tylko twarz… i pomachał swoją chudą ręką do dziewczyny… Kolejnych zdarzeń, już nie przewidywał…
- Tooooooom!
^^__________^^
Oczywiście nie obyło się bez wpadki. Przy wejściu na balkon, stało krzesło, a pech chciał, żeby na nie wpadła, robiąc przy tym sporo hałasu. Przeklęła w myśli i podeszła do barierki. Jak zwykle odszukała na niebie swoją ulubioną gwiazdę i wpatrywała się w nią, jakby widziała w niej ‘ludzki’ ideał. Przerzuciła wzrok na balkon sąsiada, który teraz był bardziej ingerującym punktem niż sama jej gwiazdka. Błagała tylko w myśli, by nikogo na nim nie było… O dziwo, ktoś zaczął do niej machać. Pierwsze, co zrobiła, to naciągnęła bluzkę po same uda… Widziała tylko chudą rękę… Bez ozdób, więc trochę się wyluzowała. Postanowiła odmachać nieznajomemu. Wyciągnęła chudą rączkę… a wtem w pokoju naprzeciwko zapaliło się światło, oświetlając chudą postać na balkonie i dało się usłyszeć głośny pisk:- Tooooooom! Nagle zrobiła się czerwona ze wstydu, i złości, na osobę, która właśnie stała w samych bokserkach na balkonie i głupkowato do niej machała. Ten widok z jednej strony ją rozśmieszył-bo chłopak, był wyjątkowo chudy i wysoki, przez co, jego figura, była niemal kobieca i teraz stał tam, jak osłupiały, a na jego twarzy malowała się zarazem złość i wstyd-a z drugiej rozzłościła, bo był to sam Czarnuch. Nie zraziła się jedna i nie miała zamiaru zrezygnować z pozdrowienia go. Wyciągniętą rękę złożyła w piąstkę i wyciągnęła tylko jeden palec, pozdrawiając go fuck’iem;] Widziała dezaprobatę na jego twarzy, i zachciało jej się na ten widok śmiać:
-Fuck you Kaulitz!- Zaśmiała się. Zauważyła, jak dołącza do niego brat. I już nie mogła się powstrzymać:
-2:0 dla mnie, ćwoki!- Krzyknęła i szybko wbiegła do domu. Obserwowała jeszcze ich chwilę przez zasłonkę i już nie hamowała śmiechu, gdy zobaczyła, jak po chwili Czarny rzucił się na brata z rękami. Nie minęła chwila, jak do bójki na balkonie ‘dołączyła’ ich matka- Simone-którą poznała w centrum-ubrana w samą koszulę nocną i papilotami na głowie, rozdzieliła braci, wprowadziła ich za rękę do domu. Mela śmiała się za to do rozpuku. -Idioci, idioci, idioci… -Zaśmiała się głośno i opadła w łoskotem na łóżko. Była w wspaniałym nastroju. Przygryźć komuś to sama przyjemność… Dogryźć młodocianym gwiazdeczkom, to niemal zaszczyt, z czego była naprawdę dumna. Chwyciła jakiś zeszyt, leżącego na stoliku, obok łóżka. Wyrwała jedną kartkę i coś na niej nabazgrała. Zgniotła karteczkę w kulkę i wychodząc na balkon, rzuciła ją do pokoju naprzeciwko jej balkonu. Zachichotała jeszcze pod nosem i szybko wróciła z powrotem. Położyła się na lóżko i niemal od razu zasnęła w wyśmienitym humorze…
^^__________^^
Leżał na łóżko cały zdenerwowany. Był wściekły. Kochał brata, ale czasem miał go ochotę zatłuc. Zawsze się zwalał niepotrzebny. Tak go zhańbić! Melanie! No i dlaczego ona to robi?! Dlaczego go nie lubi? – Jeszcze mnie polubi, będzie błagała o tą znajomość! O mnie! Ze mną nie wygra…, ale chyba jeszcze się o tym nie przekonała. Z biegiem czasu się to zmieni- Prychnął, uderzając z całej siły pięścią w ścianę. –Jasna cholera!- Krzyknął przyciskając z bólu rękę do klatki piersiowej. No tak, czasem zapominał, że urodził się delikatną, kruchą gwiazdą… Nagle wleciało coś przez okno… Podszedł szybko, dalej ocierając obolałą dłoń. Jakaś kulka. Kartka. Rozwinął ją i przeczytał: Ze mną nie wygrasz,…ale chyba jeszcze się o tym nie przekonałeś. Z biegiem czasu się to zmieni - Ej, chwila, moment! Czy ja właśnie nie mówiłem przed chwilą tego samego?!- Wybałuszył oczy i przeczytał daje- Dzięki za poprawę humoru, poczochrańcu - Uśmiechnął się lekko i odłożył lukę na stolik… Położył się na łóżko i niemal od razu zasnął w mieszanym humorze… -Mela! Już, słyszysz, wstawaaaj! Migiem!- Niezidentyfikowane ‘coś’ wpadło z hukiem do pokoju brązowowłosej, młodej Schwarz. Uniosła jedną powiekę z nadzieją ujrzenia, co najmniej anioła, który by ją stąd zabrał. Anioł. Stróż. Chociaż, może jednak śmierci?
-Co chcesz mamo?!- To drugie. Ziewnęła przeciągle, nakrywając się po sam nos kołdrą.
-Szybko! Jedziemy do szkoły!- No tak, czego mama mogłaby chcieć we wtorek o 7.00 rano?
- Na dole masz ubranie. Nikt nie będzie na nas czekał! Będę przy samochodzie
-Daj mi pięć minut.- Zwlekła jedną nogę z łóżka- Moment! Przecież Ty nie masz samochodu!- Krzyknęła, ale w odpowiedzi usłyszała tylko głośne trzaśnięcie drzwi wyjściowych. -Dzięki- Mruknęła i krzywiąc się wstała. Wyjrzała przez okno. Dzień zapowiadał się beznadziejnie. Pokuśtykała do łazienki. Jak myślała nie zajęło jej to długo. Twarz, zęby, lekki, biały makijaż, włosy- Gotowe. Zbiegła szybko na dół i rozejrzała się za ubraniem. Napotkała tylko na jakąś różową sukienkę, leżącą na fotelu. Zaśmiała się, wyobrażając się w czymś takim.
-No Melanie! Szybciej!- Do domu wpadł jej matka.
-Mamo, gdzie jest moje ubranie?- Zapytała zaciekawiona.
-Leży na fotelu- Odpowiedziała z uśmiechem. Mela zamarła.
-To, to różowe coś... jest dla mnie? Skąd to się tu wzięło?!- Wskazała z obrzydzeniem na różowy ciuch.
-Sama zaprojektowałam. Piękna, prawda?- Sabine uśmiechnęła się szeroko, puszczając oczko dziewczynie.
-Ni... No nawet- Skłamała-, Ale wiesz, mój style jest TROCHĘ inny... - Próbowała jakoś to wytłumaczyć
-Daj spokój. Idziesz do nowej szkoły i nie możesz chodzić wiecznie ubrana na czarno. Czas przełamać ten stereotyp
-I koniecznie w różowej sukience?- Wybałuszyła oczy.
-Czekam- rzuciła tylko i wyszła.
-Powariowała chyba- mruknęła.- Chociaż....- Na jej twarz wkroczył cwaniacki uśmieszek. To nie wróży nic dobrego…
^^__________^^
-No ile można czekać na tę dziewczynę?!- Wzburzenie kierowcy ciemno-zielonego Van’a, można było nazwać za uzasadnione.
-Dajcie jej jeszcze chwilę. Zapewne boi się spotkania z dyrektorem.- Oznajmiła Sabine, siedząca na przednim siedzeniu.
-Zaraz chłopaki spóźnią się do studia, i to mi się oberwie!- Oznajmił podenerwowany kierowca. Reszcie osób nie przeszkadzało jakiekolwiek i kogokolwiek spóźnienie. Szło im to nawet na rękę, bo mogli ‘odespać’ w spokoju, choć kilka minut. Bill i Tom. Jeden, oparty o drugiego, z zamkniętymi oczami i pogrążeni w porannej drzemce. No tak, gwiazdy nie są przyzwyczajone wstawać o tak wczesnej porze, a tym bardziej, jeżeli poprzedni wieczór, a raczej środek nocy poświęcili na kłótnię. No, ale ile można się na siebie gniewać? W przypadku Kaulitz’ów wygląda to tak, że zapewne mają ‘kaca moralnego’ i już 5 minut po kłótni zapomnieli, o czym była. I na zdrowie.
-Oo. No chyba w końcu idzie.- Odparła, a w odpowiedzi usłyszała westchnięcie kierowcy i niekontrolowany ‘ziew’ starszego Kaulitz’a. Ale gdyby wiedzieli, kto z nimi ma jechać…
- Mela?! –Na to imię bliźniaków jakby piorun trzasnął. Poderwali się ‘na równe nogi‘ …-Coś Ty zrobiła?!- … I wybałuszyli oczy. Różowa, śliczna sukieneczka, sięgająca za kolana, owszem, nie zmieniła koloru, ale… Stwierdzić można z pewnością, że długość jej pozwoliłaby na pudrowanie ‘drugiej pary policzków’ (czyt. Była bardzo, bardzo krótka xD Te ‘drugie policzki’ to się domyślcie, co to jest^^). Końce jej były mocno postrzępione, tworząc nieregularne, trójkątne wcięcia. Sukience również ubyło rękawów, dzięki czemu powstał gorset, również postrzępiony u górze. Reszta stroju została zgodnie z przeznaczeniem^^. Dodatkiem był szeroki, czarny pasek, podkreślający talię, lekki, biały makijaż, zastąpiła ostra czerń, a buciki na cienkich szpileczkach- czarne glany do kolan + czarna torba, zarzucona na ramię. Nic dodać, nic ująć.
-Tak, dzień dobry.-Zignorowała krytyki matki, witając się tym samym z kierowcą. Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie spojrzenie w tył Van’u. A tam, maszkary: Jeden z rozdziawioną gębą, drugi z Big Lol’em na twarzy. Skaranie Boskie!
-Kur*a mać!- Przeklęła po polsku.
-Nie będę słuchać już żadnych pasjonujących komentarzy, Melanie!- Oznajmiła stanowczo Sabine.- Siadaj koło Bill’a i buzia na kłódkę. Mam i tak już przez Ciebie sporo kłopotów.
-Ale…- Spojrzała na TheBill’i, którzy byli b. uchachani z zaistniałej sytuacji.
-Żadne, ‘ale’- Odparł Sabine, dając tym samym znak kierowcy, by ruszał. Rozbawione buźki bliźniaków zmieniły się diametralnie w cwane uśmieszki.
-Szkoda, że nie powiedziała od razu: siat!- Warknęła pod nosem i wgramoliła się bez entuzjazmu na tyły Van’a
-Słyszałam!- Odkrzyknęła jej matka- Pojawiła się wczoraj, a już z nią są problemy… Ehhh- Zaczęła skarżyć się kierowcy
-Ja też!- Odparła, a dalej już nie słuchała. Usiadła na siedzeniu, ‘przytulając’ się ( nie nie, nie do Kaulitz’a ) jak najbardziej do drzwi Van’a. Byle z dala od pedałów. Jednak Ci wlepili w nią gały i nie mieli zamiaru zmieniać ówczesnego zajęcia. Odwróciła na chwilę głowę w ich stronę, czując na sobie ich wzrok i obrzuciła lodowatym spojrzeniem. Jak na zawołanie oboje odwrócili głowy w przeciwne strony. Uśmiechnęła się w duchu, przypominając sobie wczorajsze zdarzenie i na samą myśl, że Kaulitz’owie dostali za bójkę o północy, na jej twarz wskoczył niekontrolowany uśmiech. Samochód ruszył. Melanie nie mając nic do roboty, utworzyła torbę w poszukiwaniu MP3.
-Cholera- Nie wzięła. Natknęła jeszcze na portfel, komórkę, jakiś wisiorek okulary słoneczne, mały notesik z długopisem i… paczkę gum^^. Wyciągnęła jeden ‘listek’ i najnormalniej w życiu zaczęła żuć gumę. Po kilku minutach czarnowłosego, który pisał sms’a zaczęło denerwować ćlamanie dziewczyny.
-Możesz nie mlaskać?- Zwróciła się do niej, przestając pisać. Melanie spojrzała się na niego, jak na głupka i odwróciła głowę w stronę szyby. Mlaskanie ucichło, a Czarny wrócił do stukania w klawiaturę, jednak, co chwilę patrząc, co robi brunetka. Gdy skończył pisanie sms’a włożył komórkę do torby, a przed jego oczami pokazała się…
-Fuuuj!- Wycie Bill’a rozległo się p całym Van’ie, a kierowca momętalnie zjechał na pobocze i zatrzymał samochód. Wszyscy bez wyjątku skierowali swoje spojrzenia najpierw na Czarnego, potem na obiekt jego narzekań.
-No…- Zaczęła niewinnie Melanie trzymając gumę z zębach i rozciągając ją na niewymiarową długość, tuż przed nos wokalisty-, Co?- Dokończyła, nawijając gumę na palec i wkładając ją do buzi.
-Melanie, zachowuj się!- Krzyknęła jej matka i odwróciła się przodem do kierunku jazdy.
-Ehhh, te dzieciaki- Kierowca pokręcił głową z dezaprobatą i wjechał znów na ulicę. Usłyszała jeszcze ciche rechotanie Mop’a. Ale najśmieszniejsza była mina czarnowłosego, który wyglądał, jakby zjadł, co najmniej robaka. Fuknął tylko w stronę dziewczyny i powiedział coś niezrozumiałego pod nosem. Melanie rozbawiła ta sytuacja i postanowiła się podrażnić trochę z Bill’em. Poćlamała jeszcze głośno i nadmuchała wielki balon z gumy przed twarzą Kaulitz’a. 1, 2… Pum! Balon pękł, oklejając twarz piosenkarza gumą.
-Wrrrr!- Zdenerwowany próbował odkleić z twarzy to świństwo, a jego brat pokładał się ze śmiechu.- Siedź cicho, mopie!
-Nieźle, laska!- Pochwalił Melanie Tom, za co dostał resztką gumy z jej buzi, prosto w twarz.
-Bleee- Zdjął gumę z twarzy i rzucił na podłogę
-Hahaha- zaczął się z niego nabijać jego młodszy bliźniak.- To było dobre!
-Siedźcie lepiej cicho, bo mam jeszcze całe opakowanie- Uśmiechnęła się szyderczo i włożyła do buzi kolejną gumę. Dalej podróż minęła spokojnie. Po 10 minutach Van podjechał pod niewysoki budynek
-No, wysiadka- Oznajmił kierowca
-My też?- Melanie zapytała się matki
-Nie, chociaż twoja szkoła jest blisko stąd, ale Marco(kierowca) powiedział, że nas zawiezie- Oznajmiła.
-To cześć- Rzucił Tom i wyskoczył z samochodu. Bill właśnie wstawał z siedzenia, kiedy Meli przyszedł do głowy szyderczy plan… Wypluła gumę na rękę.
-Bill?- Pociągnęła go za koszulkę i przytuliła się do niego mocno- Ja chciałam Cię przeprosić za wczoraj i w ogóle, że byłam niegrzeczna. Wybaczysz?- Świetnie udawała. Zrobiła maślane oczka i chłopak się ugiął:
-Eee, jasne- Mile zaskoczony odwzajemnił uścisk. Ręka Meli powędrowała na włosy chłopaka. Uśmiechnęła się słodko i pożegnała krótki ‘pa, pa’. Gdy drzwi zamknęły się za nim zachichotała cicho. I pojechała dalej. Tymczasem chłopaki weszli do studia. Bill cały szczęśliwy rozsiadł się na kanapie w holu:
-Siema- Bliźniacy przywitali się z Panami G&G(Gustav i Georg)
-No wreszcie!- Do holu wpadł menager chłopaków- Szybko do studia, bo jesteśmy spóźnieni-Chłopaki ociągając się wstali i skierowali się do kolejnego pomieszczenia.
-Bill? Co Ty masz na włosach?- Zaciekawił się David (menager)
-Nie wiem-Mruknął i skierował się do toalety
-Aaaa!- W całym studiu dało się usłyszeć pisk Kaulitz’a- Zabiję ją!- Na jego idealnych, czarnych włosach widniała czerwona, wiśniowa guma. Ciekawe, kogo to sprawka?
^^__________^^
Szkoła rzeczywiście była blisko i droga nie trwała długo i już po chwili samochód zaparkował na szkolnym parkingu. Obie wyszły z auta i skierowały się od razu do sekretariatu. Oczywiście po drodze przez holu nie obyło się bez gwizdów w stronę Meli. Wizyta nie trwała długo, ale nie obyło się bez skrytykowania jej dzisiejszego ubioru. Od razu dostała mundurek, regulamin szkoły, wykład zajęć i książek. Stawić się miała w szkole od następnego poniedziałku. Dyrektor był nawet spoko facetem. Zainteresowały go u Meli zdolności dziennikarskie i duża wiedza o muzyce. Zaproponował jej nawet prowadzenia działu o muzyce w szkolnej gazetce. Doskonale się dogadywali. Może, dlatego, że facet podchodził dopiero pod trzydziestkę. Pożegnała się kulturalnie mówiąc ‘Do widzenia’, i obie opuściły gabinet. Do samych drzwi wyjściowych ze szkoły ‘odprowadzały’ Melę głośne gwizdy, co komutowała posyłając chłopakom słodkie uśmieszki.
-Słuchaj Melanie. Teraz Marco odwiezie Cię do chłopców do studia, a i razem z nimi wrócisz do domu, a ja w tym czasie pojadę do salonu pracować. Mogę dziś nie wrócić, więc trzymaj 100 Euro, na w razie, co. I słuchaj się chłopaków.- Oznajmiła
-Jeszcze, czego- Fuknęła
-Melanie!
-Dobra, już dobra. A czemu miałabyś nie wrócić do domu na noc?
-Właśnie kończymy nową kolekcję i zbliża się pokaz, więc sama rozumiesz- Tak, jak na projektantkę to i tak nie za dużo czasu poświęcała pracy. Ale to nie była pierwsza noc, którą zamiast spędzać w domu, spędzała w biurze.- Bądź grzeczna
-Ucałowała ją w czoło i odprowadziła do Van’a, a sama zamówiła Taxi. Droga do studia trwała ok. 5 minut. Malenie rozmyślała przez cały czas, jak zareagował na jej chytry żart Czarnuch. Teraz układała plan, czy a.) Zagrać słodką idiotkę, że niby nigdy nic, b.) Przyznać się i zrobić słodką minkę, czy c.) Paść mu do stóp i błagać o wybaczenie. No nie, robi się, jak w telenoweli brazylijskiej^^. Wysiadła z auta i pewnie ruszyła w stronę budynku. To, że mężczyźni się za nią oglądali dodawało jej pewności siebie, mimo tych 16 lat. Weszła do środka, lecz nikogo nie zastała. Skierowała się do pierwszych-lepszych, uchylonych drzwi. A tam! Nazwałaby to najlepszą komedią wszech-czasów! Na kanapie siedział Czarny, a Glut i Żorż próbowali odkleić mu z włosów gumę. Niski blondynek trzymał nożyczki, zapewne z zamiarem ucięcia Bill’owego kosmyka, a czarnowłosy wykrzykiwał, co chwila głośne ‘Nein!’ Przy drzwiach stał Tom, który na widok dziewczyny zareagował głośnym śmiechem. Jak na rozkaz wszyscy spojrzeli w stronę brunetki. Nie wiedziała, jak się zachować, więc spaliła buraka.
-Zabiję!- Pierwszy poderwał się z kanapy ‘poszkodowany’ Kaulitz
-No! I po sprawie!- Glut trzymał w ręku czarny kosmyk ‘upierzenia’ lidera.
-Aaaa!- Rzucił się w stronę dziewczyny, która, sprytnie, trzmychnęła, chowając się za osobą Dreda. Całe TH wybuchnęło głośnym śmiechem, widząc furię Bill’a.
-Tom, przesuń się!- Czarnowłosy podniósł niebezpiecznie głos. Wszyscy ucichli.
-Bill… Daj już spokój, przecież nic takiego się nie stało- Czując jak Melanie coraz bardziej się do niego przytula ze strachu, próbował załagodzić sytuację.
-To zaraz zobaczymy, czy nic się nie stanie, jak utnę Ci dreda, mopie!- Czarnowłosy chwycił nożyczki i uciął jednego Dreda Tom’owi. Jak na zawołanie wpadł do pokoju menager chłopaków z miną mówiącą, ‘Co jest do cholery?!’ Sytuacja wyglądała komicznie, a zarazem przerażająco^^: Wkurzony czarnowłosy, trzymający w jeden ręce uciętego dreda brata, zaś w drugiej nożyczki; Tom z miną, jak pawian; Blondynek, a w jego ręce pukiel czarnych włosów i Dżordżi leżący na ziemi i tarzający się ze śmiechu. I, i… niska brunetka, ubrana w króciutką, różową sukieneczkę, przyklejona do gitarzysty.
-Co tu się dzieje do jasnej cholery?! –Krzyknął Dawid. Nikt nawet się nie poruszył. Czarny wypuścił z rąk nożyczki, jakby były narzędziem zbrodni, co przebudziło Melanie z transu. W końcu się odezwała.
-Dzień Dobry. Jestem nową sąsiadką bliźniaków. Przyszłam, bo chłopcy mają odwieźć mnie do domu. Miło mi, jestem Melanie- Wyciągnęła w jego stronę rękę- Chłopacy właśnie bawili się w teatr i pokazywali mi scenkę ‘Oddaj mi Dreda, albo dziewictwo’- Uśmiechnęła się, próbując to wszystko wytłumaczyć, na co wszyscy parsknęli śmiechem.
-Witam, czy dobry, to nie wiem. Jestem Dawid, menager chłopaków. Mi też jest przyjemnie poznać tak miłą dziewczynę- Puścił jej oczko i uścisnął dłoń- Raczej dziś już pożytku z chłopaków nie będzie, więc macie wolne. Ale, ale… Jutro punkt 9 w studiu i nie pozbawić mi nikogo dziewictwa- Zaśmiał się- Bo widzę, że Dreda już zdobyliście- Tom spiorunował go wzrokiem, na co ten się tylko uśmiechnął i wyszedł
-Dzięki, to było wielkie- Zaśmiał się Geo
-Taaa, bomba!- Zawtórował mu Dredziaż rechocząc przy tym i wyrwał swojego uciętego dreda z rąk brata- No, co malutki? Biedny, mój malutki. Brzydal Ci nic nie zrobił? Bzydki Byll. Ahh, mój mały- Zaczął mówić szeptem do dreda i głaskać go, jak małe dziecko, na co wszyscy zaczęli się głośno śmiać.- Jeszcze kilka dredów i będę miał mopa z samego siebie!- Zaczął się podniecać, a inni nabijali się z niego
-A tak w ogóle, to jestem Melanie- Postanowiła na chwilę zapomnieć, że są jej muzycznymi wrogami nr.1 i przywitała się z każdym, gdy już mogła mówić. A gdy doszła do Bill’a:
-No- Zaczął- Dzięki, nie jesteś aż taka straszna- Puścił jej oczko
-To było jednorazowe, znajcie litość Pani^^.
-Wariatka!- Skwitował Gustav.
-A teraz, możemy już jechać?- Zapytała zmęczona
-Jasne, ale pod warunkiem, że nie będziesz żuła gumy!- Bill zrobił poważną minę, co i tak zostało zignorowane przez resztę i znów wybuchnęła salwa śmiechu. I pojechali… |
|